top of page
Zdjęcie autoraKrzysztof Bąk

Elegia o śnieżnych strategiach




Jest zima musi być śnieg - parafrazując nieśmiertelną filmową frazę, chciałoby się rzec brnąwszy tu i ówdzie przez zaspy i pryzmy, różnokolorowej brei. Jest zima, zimą spadł śnieg, niby nic dziwnego, choć. w ostatnich latach, w tej materii Królowa Zima raczej nie wchodziła na wysokie c. Śniegu zimą było mało ostatnim laty i ta małość zimą, latem przeradzała się w ogrom - suszy. To oczywista oczywistość, ale i tak fascynująca jak wielkim naczyniem (połączonym?) jest ekosystem. Ale też nauką. Że - choć warto patrzeć w przyszłość - to jednak, to co tu i teraz, jest często efektem przeszłości.

To taka dygresja, a propos stanu miejskiej kasy, o której (przynajmniej dzisiaj) nie mam zamiaru pisać. Również dlatego, że można uznać, że skoro czegoś nie ma (kasy w miejskiej kasie), to tego czegoś (miejskiej kasy) też nie ma. A jak nie ma, to szkoda o tym rozprawiać. Dlatego jednym, może przydługim zdaniem: to, że teraz jest kiepsko, jest efektem zaniedbań wielu lat i lekceważenia w ostatnich kolejnych ostrzegawczych alarmów, że dług wzrasta i wzrasta, a dochody maleją, maleją. Dziś już - to drugie, może wyjdzie krótsze - nie ma się co zastanawiać, kto i kiedy zawalił bardziej, trzeba szybko myśleć, gdzie obciąć, by maksymalnie zrównoważyć wpływy i wydatki już w tym roku.

Więc, jeśli jest zima, musi być śnieg. Śnieg jest, niektórzy mówią, że za dużo, inni, że za mało. Zdania są podzielone i jest to kwestia, jak sądzę nie do rozstrzygnięcia, ale równie fundamentalna jak to, czy: pepsi lepsza od coli, lepsze zwiedzanie niż opalanie, lepsza zima od lata a lato od zimy, góry czy morze, rękawy w koszulach z kantem czy bez. To ważkie kwestie nie do rozstrzygnięcia, choćby nie wiem co, warto o nich zawsze podyskutować i pospierać się, choć sam - w trzech z tych przypadków na pięć, stanowisko zajmuję raczej niejednoznaczne, choć - może lepiej powiedzieć - jednoznacznie centrowe, centralne, wyśrodkowane. Otóż jestem fundamentalistą jedynie w dwóch z pięciu przytoczonych zagadnień: zawsze wybieram jeden napój i nigdy, przenigdy, rękawów w koszulach nie okraszam kantem, a tych kantem naznaczonych nie dotykam, a już - nie daj Bóg - nie ubieram. W trzech pozostałych, jestem człowiekiem środka, centrystą z krwi i kości: w wakacje lubię i zwiedzać, i leżeć na plaży, lubię pojechać i w góry, i nad morze, a zimą lubię zimę (choć nie za dużo zimy), a latem lubię lato, choć - gdy zbyt dużo lata, to marzę o ciepłej wiośnie lub jesieni.

Podobnie jest ze śniegiem. Jest zima, jako się rzekło: musi być śnieg. I śnieg jest. W jednym miejscach więcej, w innych mniej. Jest również w miejscach, w których, wydaje się, być nie powinien. Daleki jestem od pomstowania i porównań, że drogi w obcym mieście lepiej odśnieżone niż w naszym. Wręcz przeciwnie, raczej mówiłbym, że na co, jak na co, ale na odśnieżanie w Mysłowicach narzekać nie możemy. Być może piszę te słowa, bez szerszego oglądu, ze śródmiejskiej, janowskiej, brzęczkowickiej i słupeckiej perspektywy, ale - nawet gdy opad, jak mawiają drogowcy, jest spory, jeździ się nienajgorzej. Trudno oczekiwać czarnego asfaltu, gdy w powietrzu śniegu więcej niż między świętami a sylwestrem, warszawiaków na Krupówkach w Zakopanem. To nie jest kwestia pójścia na łatwiznę i zminimalizowania oczekiwań, ale prawa fizyki, natury i logiki, a nawet Syzyfa, że jak mocno pada, to owszem, można odśnieżać, ale efektu wybitnego z tego nie będzie.

Mowa jednak nie o sytuacji śniegiem sypiącej, ale o chwili, gdy - co miało spaść, to spadło, co spadło, to leży, a co leżeć nie może, zostało odgarnięte. Z dróg ważniejszych i mniej istotnych, z chodników mniejszych i większych, powtórzę - to co spadło, zostało odgarnięte! Można sobie iść, można sobie jechać, można sobie z lewej strony na prawą przejść! No nie! Nie można, ktoś tu zamach na komfort przejścia z jednej strony ulicy na drugą uczynił i - choć chodniki i jezdnie przetarte, swój ślad znaczą pobocznymi pryzmami, to - co za pech - akurat na pasach, w odgarniętej z jezdni zaspie, wyrwy dla pieszych nikt nie uczynił.

Jest to przejaw tak zwanego myślenia krótkowzrocznego tudzież wylewania dziecka z kąpielą. Skupieni na zaczernieniu wstęgi jezdni i nitki chodnika, odgarniamy śnieg gdzie popadnie nie myśląc, że przecież odgarnięty na całej długości, przejścia dla pieszych uczyni jeszcze trudniejszymi do przebycia.

Techniki tegoż, jak obserwuje są rozmaite, jak to w życiu bywa. Co młodsi i sprawniejsi, decydują się na sok, ryzykując, iż jeśli nogi nie dotrenowane, ustać skoku mogą nie chcieć i w poślizg, już na śliskiej jezdni wpadną, wykładając się na całego, na mokrej i śliskiej ulicy. Co bardziej doświadczeni, drobią małym kroczkami, minimalizując czas zetknięcia stopy ze śniegiem, wychodząc z prostego założenia, że im krócej podeszwa obciążona mniej więcej połową wagi ich ciała naciska na śnieg, tym mniejsza szansa na zapadnięcie się i - najczęściej w pokracznym wykroku - utknięcie w tej niepożądanej ze wszech miar sytuacji. Są też strategie inne, sprowadzające się z grubsza, do przejścia przez ulicę w miejscu, nie tyle co dozwolonym, ile najwygodniejszym.

Strategom pochylonym nad miejskimi mapami wojny z zimowym frontem atmosferycznym polecam tę kwestię (odgarniania śniegu z przejść dla pieszych) do poważnej rozwagi. Wszak w odgarnianie w swej istocie, nie jest odgarnianiem dla samego odgarniania, ale odgarnianiem dla ułatwiania.

Wzorowo za to odgarnięto, popularny dosyć szlak spacerowy wzdłuż Obrzeżnej - z Ćmoku w stronę Huty Rozalii. Aż miło było przejść, przebiec uniesionym zaskoczeniem, że odśnieżające traktorki dojechały aż tam. Polecam tę trasę, nim śnieg zejdzie. Tak równej i wygodnej nie będzie ani wiosną, ani latem, ani jesienią, śnieg ma bowiem te zaletę, że przykrywa wszystkie niedoskonałości równo. A tych tam sporo. Zawsze mnie to dziwiło, że popularny szlak rowerowo-spacerowo-biegowy, wiodący na działki, do lasu, szczególni wolnymi dniami zatłoczony, w mieście, którego prezydent chwali się jazdą na rolkach i rowerem, jest aż tak niezdatny do komfortowej jazdy i spaceru właśnie, jest tak zapomniany i nieistotny, jak - nie przymierzając - zeszłoroczny śnieg.


Mysłowice, 17 stycznia 2024





0 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Gorszy muzyk

Comments


bottom of page