top of page
Zdjęcie autoraKrzysztof Bąk

Jak przegapiliśmy szansę na przełom




- To rząd przełomowy - rzekł, jak czytałem, lokator Pałacu Prezydenckiego. Ów epokowa zmiana ma zasadzać się w jego obserwacji, że jeszcze nigdy w czasie zaprzysiężenia nowego rządu, prezydent Najjaśniejszejszej nie widział wśród zaprzysięganych aż tylu kobiet. Istotnie, dziesięciu kobiet na 18 ministrów w rządzie jeszcze nie było, choć w ciągu ostatnich ośmiu lat kolejne Rady Ministrów biły rekordy objętości.

Rzecz w tym, że najbardziej sfeminizowany rząd w historii III Rzeczypospolitej jest rządem historycznym i niepowtarzalnym głównie dlatego, że przetrwa krócej niż świeża papryka.

Papryka ma to do siebie, że choć nie wszystkim smakuje, to jest zdrowa tak bardzo, że warto się skrzywić, przegryźć i przełknąć, bo dostarcza w naturalny sposób witaminy C tyle, że odporność rośnie jak na drożdżach, a w jesienno-zimowym okresie, w grypowo-covidowej aurze, odporność jest wartością samą w sobie.

Najbardziej sfeminizowany w historii rząd ma to do siebie, że odporność Polaków testuje (czymże są dwa tygodnie w porównaniu do ośmiu lat), nadwyręża, odsuwa w czasie to, co nie uniknione i - jeszcze raz - dobitnie pokazuje, że nie ma lepszego kabaretu niż zaklinanie rzeczywistości partii - chwilowo jeszcze - rządzącej.

Lokator Pałacu Prezydenckiego udawał, że to rząd na serio. Chwilowo jeszcze premier wciąż udaje, że ma poparcie sejmowej większości. Z dwutygodniowego, skazanego na klęskę rządu wypisali się praktycznie wszyscy czołowi polityce tej partii. Trafił drugi albo trzeci garnitur, ale za to „przełomowy”, jak rzekł Andrzej Duda, bo w znaczącej mierze sfastrygowany ściegiem żeńskim.

To ciekawe, że do „przełomowo” i „historycznie” powołano aż dziesięć kobiet. Choć mogło ich być dziesięć, albo nawet i sto przez lat ostatnich osiem, to potrzeba sfeminizowania Jarosławowi Kaczyńskiemu objawiła się akurat, gdy przyszło mu bezsensownie tworzyć radę ministrów mającą szansę na przetrwanie mniejsze niż kostka lodu upuszczona na oblegany kontuar basenowego baru przez śniadego barmana na tureckim all inclusive.

Niestety na ten przełom i historię, znów się nie załapaliśmy. Przespaliśmy go zabrnąwszy zbyt uważnie taplając się lokalnie w nadprzemszańskim błotku. Premier Morawiecki, na którego przecież głosowały całe, wdzięczne - jak deklarował na ostatniej kampanijnej prostej - prezydent Wójtowicz - Mysłowice, mógł za tę mysłowicką sympatię i wsparcie jakoś się odwdzięczyć.

Niestety miedzy jedną a piątą sesją nadzwyczajną, nikt z obecnych na tych ważkich spotkaniach nie odważył się premierowi o miłości Mysłowic przypomnieć. On sam zajęty poszukiwaniem koalicjantów zapomniał całkowicie o naszym mieście, o jego problemach, okazał się miłości nie odwzajemniającym, chłodnym emocjonalnie, wyrachowanym podrywaczem.

Samiec spragniony kopulacji, gotowy wyznać nawet miłość - pisał przed laty nieodżałowany Jerzy Pilch. Na mysłowickim gruncie, publiczne wyznania miłości (DW + MM=WM) padły, cała Polska słyszała! Czy była to miłość platoniczna, czy weszła w sferę uniesień fizycznych nie wiadomo, czy - staromodnym zwyczajem - pan zapłacił za wspólną konsumpcję, czy rachunek wdzięczności dalej nieuregulowany, nie wiadomo. Może to była jedynie przelotna miłostka, pragmatyczny romansik, może nic wielkiego albo coś nieistotnego, Jakby nie było, Morawiecki jest niewdzięcznym niewdzięcznikiem.

Nie zrewanżował się, a mógł. Mógł do przełomowego, historycznego rządu wziąć na dwa tygodnie Mateusza Targosia. Mógł, bo to doświadczony samorządowiec i nie z pierwszego szeregu. Mógł - wreszcie - bo mu się to po prostu należy. Synem swej partii jest posłusznym, bierze, co partia daje, a odprawa za dwa tygodnie odbijania karty w jakimkolwiek ministerstwie, albo jak - nomen omen - bezteczny minister Ozdoba, jak nic przydałaby się, na te 12 tys. zł niespodziewanego rachunku z Katowic za epatowanie swym młodzieńczym obliczem gdzie tylko popadnie, bez zgody władz miasta, w miejscach niedozwolonych. Kwiaty winniśmy Targosiowi, albo przynajmniej jeszcze jedną tablicę: przyjaciel - już nie szkoły - a miasta, za jego nieoceniony wkład w promocję Mysłowic - i w Katowicach, i samych Mysłowicach na przedwyborczych, za miejską kasę, której brak, billboardach i ulotkach.

I tak, Mysłowice przeoczyły przełomowy, historyczny moment na poprawę swoich rachunków. Bo po tym jak Morawiecki mógł Targosia wziąć, mógł Targoś, wyobrażam sobie, minister, mysłowiczanin z finansowego wyboru, iść w ślady Czarnka, Glińskiego, całego PiS dojących po przegranych wyborach państwową kiesę na potęgę, i wydoić ją jeszcze na jakieś sto milionów, zasłać, jak mannę z nieba, 30 baniek na komunikację, 20 na dziurę w tegorocznym budźcie i 40 brakujących do spięcia tegoż w przyszłym, a po dymisji, ledwo dwutygodniowej nieobecności i jako - ojciec historycznego przełomu finansowej zapaści Mysłowic, spokojnie chodzić po tych wszystkich szkolnych teatrzykach, dłoń swą najpierw w świeżo wylanym pod torowiskiem na Bytomskiej betonie odbiwszy i promienieć tytułem: przyjaciela nie tylko szkoły, ale i całego miasta oraz rekordzisty w kategorii kar, które katowicki Zarząd Ulic i Mostów naliczył mu - za bezczelne rozwieszanie plakatów bez zgody. Ileż by było zdrowych papryk za te 11760 zł.


Mysłowice, 29 listopada 2023







1 wyświetlenie

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Gorszy muzyk

Comments


bottom of page