Temat mieszkań w Sosnowcu prezydentowi Mysłowic i jego otoczeniu powinien być znany. Wszak jedna z tamtejszych spółdzielni mieszkaniowych to wiosenno-letnio-jesienno-zimowa gawra środowiska dawnej tzw. lewicy, z którym mocno związany był, albo i nadal jest, Dariusz Wójtowicz. Ów spółdzielnię swym zawodowym życiorysie ma ten i tamten mysłowicki decydent, z prezydentem na czele. O mieszkaniowych inwestycjach w Sosnowcu mogliby czasem - tak sobie to wyobrażam - w czasie swoich (jak śpiewają ryby w Przemszy) nadrzecznych mityngów, porozmawiać. Przecież w zaprzyjaźnionym gronie porusza się różne tematy, dzieli różnymi doświadczeniami.
Po prawdzie, to nie wspomniana przeze mnie gawra jest inwestorem, a sosnowiecki samorząd, ale stamtąd nasz prezydent również powinien mieć informacje z pierwszej, świetnie komunikującej się ręki. Wszak byłego (świeżo upieczony parlamentarzysta-debiutant) sosnowieckiego rajcę Łukasza Litewkę, przynajmniej w ubiegłym roku, zatrudniał - jako specjalistę od komunikacji - aż w dwóch miejskich jednostkach. W mieście, w którym brakuje wszystkiego, nie brakuje pieniędzy dla kumpli. Tylko Litewka (a lista ojców kumpli i samych kumpli jest dłuższa) pracował w Zakładzie Oczyszczania Miasta i miejskim szpitalu. Prawdopodobieństwo spotkania było więc dwukrotnie większa niż w przypadku innych znajomków z szeroko rozumianej lewicy, dla których Mysłowice stały się okazją do podratowania osobistych budżetów.
Gdyby z taką pieczołowitością reperowano budżet miasta, już dawno nie mówilibyśmy o jego zadłużeniu. Sięgnę pamięcią tylko dwadzieścia lat wstecz, niech tę cezurę czasową wyznaczy 2004 rok, gdy na mysłowickim rynku prasowym ukazał się pierwszy numer mysłowickiego „Co tydzień”, a w nim - na pierwszej stronie - mój artykuł (pamiętam jak dziś tytuł: „Sieroty na bruk”) o problemach domu dziecka przy Bytomskiej. Prowadzony przez zakonnice dom przetrwał do dziś. Problemy z budżetem również.
Sztukę zaciągania kredytów - mniejszych i większych - Grzegorz Osyra miał w małym palcu. Szczęśliwie, dla siebie i dla mysłowiczan, trafił mu się, na granicy Brzezinki i Kosztów, spory kąsek ziemi do sprzedania. Sto milionów (gdyby nie upór ówczesnych radnych byłaby to kwota dużo mniejsza) dało na chwilę mysłowickiej skarbniczce głębszy oddech. Za Edwarda Lasoka, słynnego z tego, że kupując służbową limuzynę zatrudnił w charakterze kierowcy kobietę, sztuka ta (kredytowanie) wzleciała na poziom równy eksodusowi posłusznych mu radnych do miejskich spółek i zakładów. W obecnej kadencji, zadłużenie miasta rośnie i rośnie. Gdyby radni zgodzili się na emisję obligacji, tylko od końca przedłużonej kadencji, wzrósłby mniej więcej o 100 mln zł. Oznacza to tyle, że każdego roku w miejskim budżecie brakuje przynajmniej 20 mln zł.
Kiedy wydawało mi się, że - jako miasto - płyniemy sobie bez ładu i składu, dryfujemy - parafrazując mistrza: bez strategii, bez pomysłu, to szkieletów miasto - olśniło mnie jednak, że - jest w tym szaleństwie jakaś strategia. Olśniło mnie dopiero, po przeczytaniu, że ów obligacje, trzeba będzie spłacać dopiero po 2030 roku. Temu, kto to wymyślił prezydent powinien przyznać sowitą premię. Ciężar spłaty nowego długu przypadnie rok po potencjalnej drugiej (wedle badań urzędujący prezydenci mają większe szanse na reelekcję niż ich kontrkandydaci na zwycięstwo) kadencji Dariusza Wójtowicza. Ta, jeżeli wygra drugie wybory skończyłaby się w 2029 roku. Zarobieniem na raty zająłby się kto inny.
Wspominam o relacjach łączących prezydenta Mysłowic z radnymi i grupą dzierżącą władzę w sosnowieckiej spółdzielni, ponieważ nasi sąsiedzi zza Przemszy w ciągu ostatnich 4 lat wyremontowali 650 pustostanów. Udało im się to dzięki wsparciu Banku Gospodarstwa Krajowego. Ten państwowy bank, jak wiele innych spółek Skarbu Państwach, w ostatnich latach został został zawłaszczony przez pomazańców PiS. Mimo to prezydentowi Sosnowca, który - jak wiadomo - do zwolenników tej partii nie należy, udało się pozyskać finanse na te niezwykle ważne społecznie inwestycji. Mógłby więc - tak sobie to wyobrażam były sosnowiecki radny (obecnie parlamentarzysta) zapytać prezydenta Chęcińskiego: jak to się robi i - zaznaczając oczywiście: dla kolegi pytam - przekazać tę tajemną wiedzę - naszemu. Wszak komunalne remonty w Mysłowicach, to epizodyczne wydarzenia. Jak to się mówi: cztery elewacje wiosny nie czynią.
Gdybym był nawigacją, powiedziałbym teraz poważnym głosem: kieruj się na północ. Tam wiedzą: jak zrobić, żeby było lepiej.
Mysłowice, 31 października 2023
留言