top of page
Zdjęcie autoraKrzysztof Bąk

Ozdoby, kwietniki i inne mimiki




Pewien mój znajomy, zapalony krytyk katowickiej władzy, katowiczanin z zamieszkania i powołania, z oddania i umiłowania, zwykł pisać o swym rodzinnym mieście: miasto-mem. Zastanawiam się, co by powiedział, bo dawno z nim nie rozmawiałem, gdyby przyszło mu urodzić się, wychować, mieszkać i żyć w Mysłowicach? Miasto - memik?

Miasteczko - memik? Tak śmieszne, że aż nierealne? Tak ciężko doświadczone, że aż pechowe na wskroś?

Pomyślałem o tym, gdy przeczytałem, że świąteczne dekoracje przy Grunwaldzkiej uniemożliwiły strażaków strącenie zagrażających przechodniom sopli. Można by iść dalej, po bandzie jak się to mawia i stwierdzić, że samo przechodzenie ów niegdyś reprezentacyjną ulicą jest groźne, może nie dla życia, ale dla oczu mieszkańców. Ale żarty na bok, bo jak się to mawia, życie pisze najlepsze, albo najbardziej nieprawdopodobne scenariusze. Tak o to, sople zwisały i groziły, zupełnie nie przejmując się przedświątecznymi prognozami pogody, obiecującymi im żywot raczej krótszy niż dłuższy. W przedświąteczny piątek rano, jeszcze puszyły się i mroziły, połyskując groźnie swymi lodowymi szpicami, ale już w południe, gdy w ciągu godzin temperatura wzrosła do plus pięciu, kąpały z prędkością karabinów maszynowych, grożąc przechodniom jeszcze bardziej, bo choć z każdą chwilą mniejsze, to jednocześnie - w każdej chwili - bardziej podatne na wyrządzenie krzywdy.

W spadających soplach nie ma nic śmiesznego. Nic zabawnego nie ma również w tym, że zaniepokojeni mieszkańcy wezwali strażaków, by z czyhającym na skraju dachów i rynien niebezpieczeństwem, ci rozprawili się jednym ruchem bosaka, albo innego, równie skutecznego w walce z soplami, narzędzia. Śmieszne jest natomiast to, że wysłani do boju ogniomistrze, swój pomocowy zapał musieli zgasić równie szybko jak poderwani zostali do wyjazdu. Okazało się bowiem, że bruk Grunwaldzkiej wyjeżdżony jest oponami samochodów różnych tonaży, a po deszczu i śniegu, trzeba wzrok w niego wlepiać, by na śliskim kamieniu nie wywinąć orła, to - gdy wzrok ów pochopnie wzleci ponad poziom, powiedzmy trzech metrów, to - jak drabina strażacka, zahaczy o girlandy świecidełek, grudniową i mroźną Grunwaldzką czyniących nieco przytulniejszymi.

Tak oto, przekonać można się raz wtóry o kilku rzeczach. Po pierwsze, że w działaniach na pokaz (ku ozdobie), trudno dopatrzyć się spojrzenia głębszego i przewidywania skutków ubocznych. Po drugie, że jak Mysłowice długie i szerokie, a kiedyś również kwitnące i pachnące, tak wiele z tych, z pozoru, fajnych i pozytywnych działań, okazuje się inicjatywami groteskowymi.

Tak było i przed laty, gdy na tych samych łamach „Co tydzień przeczytałem o wspaniałej i modnej na wówczas inicjatywie posadzenia łąki kwietnej, jaką na swe ubogie barki wziął bodaj Zakład Oczyszczania Miasta i zaskoczeniu mieszkańców innego skrawka wielkich Mysłowic, których to podobną, równie modną, ale obywatelska inicjatywę zasadzenia podobnej łąki kwietnej, pracownicy komunalni w niwecz obrócili, kosząc kolorowe polne kwiaty - ku rozpaczy inicjatorów i sponsorów - równo z ziemią. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz - można uciec retorykę religijną, albo i biologiczną, że jak kwiat wzrósł, tak i zwiędnąć musi, ale logika polityczna małych miast, a takim - niezależnie od poczucia dumy mysłowiczan, są nasze Mysłowice, jest taka, że co urzędowe to dobre, a co nieurzędowe - to złe.

Specjalnie pisze - nieurzędowe, bo to znacznie szersza i mniej jaskrawa kategoria niż opozycyjne. Opozycyjne - jak wiadomo - jest zawsze i z gruntu złe, szatańskie niczym oczy Damiena w kultowym horrorze „Omen”.

W Mysłowicach na miano omenu, a więc zapowiedzi przyszłych wydarzeń, wyrasta rozszerzenie przez Prokuraturę Regionalną śledztwa w sprawie utylizacji niebezpiecznych odpadów z Brzezinki. Jak wiadomo od dłuższego czasu, toksyczna zawartość beczek miała zostać zutylizowana w sposób przepisowy tam gdzie toksyczne odpady się utylizuje, ale pewna część wypełnionych po pojemników, trafiła - nie do odpowiednich instalacji, ale na nie tak bardzo odległe od Mysłowic pola. Ze sporym prawdopodobieństwiem, można dziś zaryzykować bukmacherski zakład, że - z największym prawdopodobieństwem - zutylizowana została kasa na utylizację a nie same, przeznaczone do utylizacji, odpady.

Przyroda i aura potrafią zaskakiwać, jak przed świętami. Jednego dnia kilkanaście centymetrów śniegu, drugiego - kilkanaście stopni na termometrach i po śniegu ani śladu. Tak samo potrafią zaskakiwać prokuratorzy. Jedna zmiana władzy i oto śledztwa nabierają tempa - jak to w przypadku mysłowickiej, toksycznej historii. Śledczy od kilku miesięcy bowiem, badają już nie tylko kwestię samych odpadów, ale i wyrządzenia miastu krzywdy. Krzywdy niekorzystnego rozporządzania mieniem miasta przez osoby mające o pomyślność miejskiego mienia dbać.

Działaniem na szkodę miasta, przyszło mi do głowy, powinno być nazwane również partykularnego, kolesiowskie, głosowanie za przygotowanym w Mysłowicach budżetem na 2024. Dokument ów był budżetem tylko z nazwy, z zasadami tworzenia planów finansowych nie mający, jak stwierdziła w negatywnej opinii Regionalna Izba Obrachunkowa nic wspólnego. Nie dziwi mnie, że większość radnych go odrzuciła. Dziwi mnie, że czworo go poparło. Skoro budżet nie nadawał się do uchwalanie, to jak nazwać chęć jego przyjęcia? Wybrykiem, plemienną solidarnością czy – wprost – szkodzeniem miastu?

To nie tak, że w Mysłowic nic dobrego się nie dzieje. Za wysokimi murami i za grubymi kratami mysłowickiego aresztu śledczego dzieją się rzeczy dobre. Z nieukrywaną ciekawością zerknąłbym na szpalty wydawanego tam „Replay’a” - więziennej gazetki przygotowywanej przez dwóch osadzonych i wychowawcę dla innych tymczasowych mieszkańców Szymanowskiego 2. Za ponadstuletnią cegłą może przebywać, nie licząc strażników, ponad czterysta osób. Jestem ciekaw, nie kpię teraz w ogóle, jak wielu z nich czyta ów gazetę. Czy jest to działalność twórcza z gatunku: sobie a muzom, czy jest to produkt wyczekiwany w celach czy jedynie kolejny punkt w notatnikach wychowawców mający udowodnić ich przełożonym, że czyniona przez nich resocjalizacja postępuje ścieżkami prawilnymi. Ciekawi mnie jedna rzecz, czy osadzeni i docenieni w konkursie „Szpalty za kratą”, na tworzonych przez siebie szpaltach, mogą posługiwać się wolnością słowa nieograniczoną, czy wolnością słowa spod znaku ośmiu ostatnich lat w TVP, czyli taką, jaka akceptuje naczelnik?


Mysłowice, 27 grudnia 2023

0 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Gorszy muzyk

Comments


bottom of page