Tym wszystkim, którzy nigdy nie byli w Ostrawie - polecam wycieczkę do tego śląsko-morawskiego miasta tuż przy granicy z Polską. Śląskiego, bo część to historyczny Śląsk. Morawskiego, bo część miasta należała do Moraw.
Z Mysłowic, to tylko godzina spokojnej jazdy. Droga wygodna: autostradą A4, autostradą A1, a że Ostrawa nie leży daleko od granicy, nie trzeba kupować czeskiej winiety. To idealny pomysł na jednodniową wycieczkę. Miasto ciekawe - poprzemysłowe, nieco starszych zabytków, trochę socrealizmu z piękną rzeką po środku.
Byłem tam kilka razy. W różnych porach roku, głównie spacerowo. Ale setny maraton i półmaraton po Ostrawie, tym razem skłonił mnie do nieco szybszego zwiedzenia miasta.
Ostrawa przywitała nas upałem - gdy kończyłem bieg, było 28 stopni.
Ale… wykręciłem czas taki, że szczęka mi opadła - pobiłem swą życiówkę o kolejne kilka minut.
Połowa tego sukcesu, to.. głowa.
O czym myślałem biegnąc?
Wizualizowałem: wbiegam na metę, patrzę na zegarek, chwytam się za głowę i mówię: o k…. Ale wykręciłeś.
Dokładnie tak było na mecie.
A z taką pozytywną myślą - biegło się dużo lżej.
Oprócz tego - dobre nawodnienie - dwa dni przed biegiem przerzuciłem się na izotoniki.
No i oczywiście regularne treningi wcześniej.
Comments